Są tacy ludzie, którzy swoją myślą góry potrafią przenosić.
Silni, zdecydowani.
Mówią stanowczym głosem.
Dokonują właściwych wyborów.
Konsekwencją imponują.
Nie schylają głowy.
Kiedy pojawiają się przeciwności, szybko orientują się w sytuacji, wybierają najlepsze wyjście i działają.
Odnoszą sukcesy.
Wydają nam się idealni.
Niezniszczalni.
Siadam z nimi w zaciszu krakowskiej kawiarni przy gorzkiej kawie i kiedy już przebrniemy przez zachwyty nad życiowym podium, zaczynamy nagi dialog.
Najpierw czuję delikatny podmuch w prawym kąciku oka, jakby Anioł Stróż niechcący skrzydłem swym twarz moją musnął.
Po chwili powieki przymykam.
Głowę schylam.
Myśli siłą przeciągam ku jasnej stronie życia.
Bezskutecznie.
Rzęsami trzepoczę.
Dłonią twarz przysłaniam.
Nie wiem, czy powinnam słyszeć ten subtelny szept.
– Nie mam nikogo, z kim mógłbym się podzielić swoimi osiągnięciami. Owszem, jakieś chwilowe zainteresowanie rodziny, znajomych, jakieś gratulacje, jakieś kwiaty, jakiś artykuł w krakowskiej gazecie. A potem pusty dom.
– Tak wiele zrobiłam dla swoich dzieci, ale one poszły teraz w świat. Moi rodzice zmarli w ubiegłym roku po długiej, potwornej walce z nowotworem. Dzieci przyjeżdżają tylko na święta, na pogrzeby. Niedługo przyjadą na mój.
– Dwadzieścia lat małżeństwa na lodzie. Jest nawet taka książka. Przeczytałam ją i od razu wiedziałam, że to o mnie. Codziennie pytanie: czy znowu dziś zobaczę jego zamglony wzrok? I powrót do domu po pracy z sercem w gardle.
– Wiesz Kasiu, jesteś jeszcze młoda, masz duży zapał do pracy, ale to mozolny trud, który nie zawsze przynosi oczekiwane efekty. Czasem uczeń złamie się w ciągu roku i nie ma to nic wspólnego z listą lektur ani z gramatyką. Wiesz, że walczy o własne życie. Musisz to dostrzec, musisz go ubiec i dać nadzieję zanim będzie za późno .
Widzę wzrok utkwiony w dramatyczne wydarzenia z przeszłości i ból przebiegający przez twarz.
Widzę.
Wiele ważnych rzeczy widzę.
Widzę siłę tam, gdzie inni wyśmiewają słabość.
Widzę cierpienie tam, gdzie pozory tworzą miłą dla oka otoczkę.
I widzę, po wielu latach słuchania subtelnego szeptu, że ciche łzy mają sens pod warunkiem, że się w nich nie utopimy.
